Marcin Wolski Marcin Wolski
871
BLOG

Marcin Wolski, "Cud nad Wisłą" – odcinek dwudziesty siódmy

Marcin Wolski Marcin Wolski Polityka Obserwuj notkę 0

 

*

Kiedy do południa Kasandra nie dała znaku życia, a jej telefon nie odpowiadał, zdenerwowany Kamil postanowił odwiedzić ją osobiście.

Jednak zamiast dziewczyny na progu powitał go Wacław Bogucki. Trochę zmieszany.

– Wydawało mi się, że znam swoją córkę – powiedział. – Nigdy dotąd nie robiła takich numerów.

– Takich? Znaczy, jakich?

– Nie zdarzyło się, aby wyjeżdżała gdziekolwiek bez pożegnania. A dziś kiedy obudziłem się, nie było jej w domu. Po prostu wyjechała.

– Może tylko wyszła gdzieś na miasto? Bogucki pokręcił głową.

– Zabrała ze sobą swój plecak, trochę bielizny, ciepły sweter, kurtkę, a z książek Pismo Święte. No i zostawiła też kartkę – wręczył arkusik z krótkim tekstem. – To jej pismo.

Musiałam wyjechać do ciotki Imeldy. Pewnie zabawię u niej trochę dłużej. Nie martw się, tato, i przeproś w moim imieniu Kamila. Kocham was wszystkich. Kasandra”.

– Czy to znaczy, że coś się stało? – niepokoił się Kamil.

– Nie widzę powodu do obaw. Kasia jest dziewczyną nad wiek poważną, by uczynić coś nieodpowiedzialnego. Raczej odpowiedziała na prośbę kogoś, kto pewnie potrzebował pomocy.

– A ta Ciotka Imelda?

– Akurat nie przypominam sobie kuzynki o tym imieniu. Chociaż Olimpia miała bardzo liczną rodzinę: trzy siostry, brata, jakieś rodzeństwo przyrodnie... Większość z nich widziałem najwyżej dwa razy, na ślubie i na pogrzebie żony.

– Ale ma pan chyba kontakt?

– Sporadyczny. Z tego, co wiem, niewielu Greków pozostało na Dolnym Śląsku. Najstarsza siostra Helena mieszka w Atenach, Irena w Nowym Jorku. A ta trzecia, Zofia... chyba została zakonnicą. Co się tyczy tej Imeldy, nie kojarzę jej, ale jak juz mówiłem, to o niczym nie świadczy. Kasia to takie dobre dziecko, nikomu nie odmówi pomocy. Moim zdaniem trzeba nie denerwować się, tylko poczekać aż się odezwie.

Kamil nie podzielał jego optymizmu.

Czuł, że musiało zdarzyć się coś paskudnego. Kasandra obiecała spotkanie, które on już dawno wyśnił, wymarzył i zaplanował, a nie stać było jej na telefon...

– Może nie chciała pana budzić, pociąg do Wrocławia odchodził wcześnie rano – uspokajał go Bogucki. – Jak obiecała, że się odezwie, to proszę spokojnie czekać.

Więc czekał. Tyle że niespokojnie. Nagle cały świat zrobił się okropnie pusty i nawet śledzenie wydarzeń politycznych wraz z imponującą podróżą Szwendały do Włoch przestało go fascynować. Nawet nie miał się komu zwierzyć. Felgiewicz prawdopodobnie by go wyśmiał, a dziadka wolał nie denerwować ze względu na jego serce. A Lucyna? Od chwili poznania Kasandry myśl o pójściu do łóżka z platynową koleżanką po prostu nie wchodziła w grę. W sumie dobrze się stało, że w poniedziałek zadzwonił jego promotor profesor Porankiewicz i zaprosił Kamila do siebie.

Po całodobowym rozpamiętywaniu tajemniczego wyjazdu Kasi była to dobra odmiana.

 

Na następny odcinek zapraszamy jutro o godzinie 19. Książka jest dostępna w sprzedaży od września.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka