Marcin Wolski Marcin Wolski
679
BLOG

Marcin Wolski, "Cud nad Wisłą" – odcinek dziewiętnasty

Marcin Wolski Marcin Wolski Polityka Obserwuj notkę 1

Po pół godzinie skupienia wykluł mu się plan. Pożegnał się z Pullem i kazał Mietkowi wieźć się na Żoliborz, gdzie zamierzał wpaść z niezapowiedzianą wizytą do braci Indykiewiczów. Chłopaki, którzy w dzieciństwie na planie filmowym ukradli księżyc, miewali dobre pomysły, a w dodatku byli niezależni od twardego rdzenia „warszawki”.

Jak było do przewidzenia, zastał obu bliźniaków na kolacji u pani Jadwigi.

Być może obecność rodzicielki wpłynęła na nich mobilizująco, bo jeden przez drugiego zaczęli besztać Szwendałę.

– Co pan najlepszego zrobił? Dał się pan wpuścić w zasadzkę! – wolał Jarosław. – Jako premier automatycznie wejdzie pan w konflikt ze związkiem „Solidność” stanowiącym do tej pory naszą siłę, w dodatku rząd w składzie, jaki miał aprobować pan Tadeusz, to de facto żyrowanie dalszej władzy komunistów.

– Dlatego wprowadzę pewną modyfikację do pierwotnego planu – powiedział Lew. – Po pierwsze związek „Solidność”. Przejmie go Lech. Zna się na robocie jak nikt.

– Musieliby mnie jeszcze wybrać – Indykiewicz jak Mały Rycerz poruszył wąsikami.

– Wybiorą tego, kogo ja wskażę. A co do rządu, Jarek zostanie pierwszym wicepremierem....

– Dziękuję – Indykiewcz raptownie wytracił dotychczasowy impet. – Tylko co powie na to Leszek Walutowicz, który już oswoił się z myślą, że obejmie to stanowisko?

– Jako minister finansów będzie miał dość roboty. Zresztą nie musi obejmować. Ale idźmy dalej. Warto też mieć kogoś pewnego na Urząd Rady Ministrów...

– Może Krzysio Pull? – podsunął Lech – albo Adam Kijanka. Jego siostra była najlepszą z moich sekretarek.

– Nie ten kaliber. Myślałem o kimś z gdańskich libertynów. Co byście powiedzieli na Cyrkla?

– Jacek Cyrkiel nie byłby zły – zgodził się Indykiewicz, który znał tego postawnego inżyniera z Gdańska.

– No i trzeba będzie w trymiga znaleźć kogoś na rzecznika – dorzucił szef. – Im dłużej przebywam z Piotrkiem Kpiną Nowotką, tym coraz częściej myślę, że to gnida.

– A nie podoba się panu Małgorzata Niezabudkowska proponowana przez Małopolskiego? Wie pan, że nazywają ją Topielica...?

– Nie w tym rzecz, czy mnie się podoba. Ale Hanuśka by mi oczy wydrapała za taką asystę. No i muszę mieć tekst nowego exposé.

– Na jutro? – przestraszył się Jarosław Indykiewicz.

– Na pojutrze. Najpóźniej na piątek. W sobotę pojedziemy do Rzymu. Do Ojca Świętego. W tej sprawie trzeba będzie błyskawicznie skontaktować się z prymasem Kłąbem.

– Już w sobotę. Czy to nie za szybko?

– Muszę naładować sobie akumulatory.

Kiedy wyszedł, omal nie rozdeptując na progu kota, bliźniacy dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy w milczeniu.

– Zauważyłeś, jak precyzyjnie dzisiaj mówił? – spostrzegł Jaroslaw.

– Zauważyłem. Nie zrobił ani jednego błędu językowego. Niesamowita sprawa. Od samego rana ledwie go poznaję – zgodził się Lech.

– A może po prostu wyjątkowa sytuacja wyzwoliła w nim nowe umiejętności – powiedziała ich matka i dorzuciła cytat, jakich wiele znała z literatury: „Gdy wieje wiatr historii, ludziom jak pięknym ptakom wyrastają skrzydła, natomiast trzęsą się portki pętakom”.

– Tak czy siak, otrzymaliśmy wielki prezent od losu i nie możemy go zmarnować – stwierdził Jarosław.

– Nie my, braciszku. Polska otrzymała.

 

Na następny odcinek zapraszamy jutro o godzinie 18. Książka jest dostępna w sprzedaży od września.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka